środa, 20 stycznia 2010

Piękny dzień mieliśmy w niedziele. Świeciło słońce, Hilde, Wil i Kcerka byli u nas w gościach, pojechaliśmy razem na cudowny spacer na plaży (która już niedługo nie będzie plaża ). Zrobiłam mnóstwo zdjęć w słońcu...

Hienol z narzeczoną Kcerka

pod światło

Hienol Dog Power

piłeczka jest moja!..... nie! moja! ......a właśnie, ze moja!

Kudłacz puszcza do mnie oko

kontrast

Jumpin' Kudlaczek Flash...

Czar Kudłacza
Psy zachowywały się w zasadzie bardzo dobrze (poza małymi szczegółami spowodowanymi przede wszystkim burza hienolkowych hormonów)
Goscie byli bardzo krotko a my mieliśmy jeszcze czas na jazdę naszym Land Roverem na  pobliskim circuit do jazdy terenowej na Maasvlakte. Zabawne, ze takie miejsce znajduje się tak blisko naszego miasteczka (bywaliśmy tutaj bardzo często ze względu na przepyszne Broodjes Beenham, które sprzedaje facet z przyczepy kempingowej).

Tym razem spróbowaliśmy muld, błota, wertepów i tym podobnych uciech... bardzo nieśmiało, w końcu to był nasz pierwszy raz. A jednak, coś jest w tym jeżdżeniu po terenie na jaki normalnym samochodem, normalny człowiek nigdy by nie wjechał. Fontanny blota tryskające spod kol, hałdy mokrej ziemi i piasku, ubłoceni po czubek głowy ludzie. Sama radość.
Aha, okazuje się, ze jest to rozrywka familijna, zauważyłam kompletne rodziny, mnóstwo dzieciaków w różnym wieku, i.... tak Zosiu! dziewczynki tez!

Bardzo bardzo pozytywnie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz