środa, 28 kwietnia 2010

Rozstania i powroty (powroty są fajniejsze!)

Psia Mama wyjechała na 10 dni do Polski. Ale w piątek już wraca. Czy Kudłaczek i/lub Hienolcio powitają ja na lotnisku tego do ostatniej chwili nie wiadomo. Kiedy Hienolcio był jeszcze jedynakiem, sprawa była prosta. Mama była witana na Schiphol w Amsterdamie przez bardzo wesoły 2-częściowy ludzko-psi komitet który najpierw wytracał jej bagaż z reki a potem przewracał ja zręcznie na podłogę gdzie leżała plackiem i "rozkoszowała" się psimi serdecznościami, dopóki Edor nie uznał, ze dosyć. Wtedy dopiero ludzka część komitetu mogla ja powitać po ludzku ale nie mniej gorąco. A potem biedny Hienolcio usiłował jednocześnie wszystko obwąchać i wszystko obejrzeć i baaaardzo ostrożnie stąpać po śliskiej posadzce. No i nie wolno mu było na nic napryskać! Za to ruchome schody zostały zaakceptowane ze stoickim spokojem (ludzie i tak są dziwni, nie ma się co przejmować ich wynalazkami).




Laddie byl po raz pierwszy na Schiphol w szczenięcym wieku 6 miesięcy. W przeciwieństwie do Hienolka, na widok Psiej Mamy strasznie się zacukał, nie poznał jej i w ogóle chciał już sobie iść z tego dziwnego miejsca.
Jak będzie tym razem? Nie wiadomo. Wiadomo tylko, ze Psia Mama wiezie dla swoich chłopaków same okropności: advantix na kleszcze, którego nie można dostać w Holandii, szczotki i odzywka do krnąbrnych (choć pięknych) włosów Kudłaczka.
Dobrze jest być w Polsce ale w domu najlepiej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz